W mojej rodzinie krążą legendy o tym, jak pilnowałam manier swoich i innych w dzieciństwie. Zasady rozkładania sztućców (włącznie z tymi do ryb i tych najbardziej dziwacznych) i nakryć na stole miałam opanowane w wieku lat 4. Krąży też anegdota o tym, że odwiedziłam kiedyś przyjaciółkę moich rodziców (mając kilka lat) i zafundowałam jej parę uwag na temat podawania kawałka ciasta. Dostałam pojedynczy kawałek ciasta i zareagowałam w stylu trenera savoir vivre na formę jego podania: