5 dobrych manier, o których nie pamiętamy

6R87BF8CNB

W mojej rodzinie krążą legendy o tym, jak pilnowałam manier swoich i innych w dzieciństwie. Zasady rozkładania sztućców (włącznie z tymi do ryb i tych najbardziej dziwacznych) i nakryć na stole miałam opanowane w wieku lat 4. Krąży też anegdota o tym, że odwiedziłam kiedyś przyjaciółkę moich rodziców (mając kilka lat) i zafundowałam jej parę uwag na temat podawania kawałka ciasta. Dostałam pojedynczy kawałek ciasta i zareagowałam w stylu trenera savoir vivre na formę jego podania:

– Ciociu, poproszę talerzyk

– I widelczyk

– Powinna być jeszcze serwetka

Jeśli jest jakiś odpowiednik gramatycznego nazisty w kwestii manier, to właśnie ja miałam tę etykietkę. Z czasem mi przeszło. To znaczy ustabilizowało się na poziomie, który nie doprowadza do palpitacji mojego otoczenia. Co nie zmienia faktu, że nadal doceniam znajomość dobrych manier i szybko zauważam ich brak. Ostatnimi czasy zauważam, że są pewne zasady, które są nagminnie łamane i wydaje mi się, że nawet już powoli nie są zauważane czy krytykowane. A szkoda, bo przestrzeganie tych kilku prostych zasad mogłoby uczynić codzienne życie łatwiejszym, a na pewno przyjemniejszym!

Jazda ruchomymi schodami

7E71222234

Kiedyś myślałam, że to jakaś typowo polska cecha z tą „wolną amerykanką” na schodach ruchomych, ale po kilku wyjazdach okazało się, że w mało którym kraju można spotkać całą grupę niezwiązanych ze sobą ludzi, którzy po wejściu na schody ruchome zajmą odpowiednią stronę. Tak, nie całe schody są po, żeby sobie na nich stać. Stajemy blisko prawej krawędzi schodów, a lewą zostawiamy wolną. Po co? Żeby ci, którzy się spieszą i chcą iść, a nie wjeżdżać, mogli nas swobodnie ominąć – dzięki temu na schodach panuje ruch bezkolizyjny. Dlatego też staramy się jeździć „gęsiego”, bo stając z drugą osobą na jednym schodku, również blokujemy schody.

Mijanie w drzwiach

887B49FEB7

Jeśli któregoś razu miniecie w drzwiach restauracji/budynku/tramwaju rudą istotę i będziecie próbowali sforsować wejście, zanim ona wyjdzie, to istnieje ok. 101% szans, że ta osoba wyda z siebie okrzyk: NAJPIERW SIĘ WYCHODZI. Będzie też bardziej niż prawdopodobnym, że tą osobą będę ja. Nie tylko savoir vivre, ale i logika podpowiadają, że lokal/budynek najpierw się opuszcza, a osoby grzecznie czekające na swoją kolej – dopiero później wchodzą do środka. Jest to zwłaszcza irytujące w sytuacjach związanych z komunikacją miejską. Wszyscy znamy ten sam obrazek. Jest przystanek tramwajowy, czeka na nim dużo osób. Podjeżdża tramwaj, w którym jest kolejna grupa osób. Tramwaj hamuje, drzwi się otwierają i zaczynają się igrzyska. Grupa 75 plus kontra młodzież, mężczyźni vs kobiety, panie z zadkiem Kim Kardashian vs panowie o muskulaturze Pudziana. Oczywiście po 3 sekundach wszyscy na sobie wiszą – ci, co chcą wejść, próbują przepchnąć się do środka, ci w środku, z żądzą mordu w oczach, krzyczą WOLNOŚCI, wypuśćcie nas. Wiem, wszyscy się spieszą i chcą jak najszybciej wykonać zaplanowaną czynność, bo czas to pieniądz, a właśnie stracili 7,5 sekundy. Otóż, wyjawię Wam tajemnicę: motorniczy widzi tę chmarę ludzi i nie odjedzie. Zdarza się odjechać pojedynczej osobie, bo zmienią się światła, a on musi trzymać się rozkładu. Ale naprawdę – nie ucieknie Wam tramwaj z zatłoczonego przystanku.

I kolejny sekret – gdyby się jednak udało nam nauczyć tej sztuki, że najpierw wszyscy wychodzący tramwaj opuszczają, a dopiero potem wsiadają kolejni – byłoby szybciej. I łatwiej. I bezboleśnie.

Aha, kochani kierowcy – ta sama zasada obowiązuje w ruchu ulicznym, najpierw opuszczamy garaż, potem inni mogą do niego wjechać ;)

Używanie telefonów komórkowych w publicznych miejscach

DLITZEAVJJ

Mamy cudowny XXI wiek. Możemy skorzystać z telefonu, żeby zadzwonić, wysłać zdjęcie, zrobić telekonferencję, wysłać maila. Mamy kontakt ze światem przez 24 godziny na dobę. W każdej chwili możemy skorzystać z tej zdobyczy technologii. I naprawdę przy tej liczbie możliwości i dowolności w czasie kontaktu, decydujecie się na wykonanie rozmowy w tramwaju na temat tego, że:

a) macie grzybicę i nie wiecie, co z tym zrobić

b) ciocia Zdzisia to jednak suka, tylko wszyscy w rodzinie udają, że ją lubią

c) nie macie pojęcia, jak miał na imię ten koleś, obok którego obudziliście się dziś rano

Nie jestem pruderyjna, nie mam zwykle zahamowań. Ale litości – naprawdę nie chcę być przymuszana do słuchania detali na temat czyjegoś życia. Jest to tym bardziej krępujące, że każdy w pomieszczeniu musi udawać, że w zasadzie to wcale nie podsłuchuje, a jednocześnie oczywiście, że podsłuchuje, bo rozmawiający z reguły drze się, jak tylko może. Odbieranie telefonu w zamkniętych pomieszczeniach w miejscu publicznym jest niegrzeczne i jest wyrazem złych manier. Nie zmuszajcie innych do uczestnictwa w Waszych telefonach. I obiecuję – jeśli tylko dzwoniący do Was nie ma do przekazania sprawy życia i śmierci, to ten telefon może zaczekać przez 15 minut.

Zwracanie uwagi nie swoim dzieciom

AEHAYTY28H

Można powiedzieć, że na razie wprawiam się w tej kwestii, jako że mam psa. Biorąc pod uwagę, jak potrafią mnie jednak zdenerwować obcy ludzie próbujący wychowywać (oczywiście, że niesfornego i rozbrykanego, ale ośmiomiesięcznego) szczeniaka, to istnieje szansa, że kiedy będę mieć dzieci, wdam się w pyskówkę z pierwszą osobą, która spróbuje mi wychowywać dziecko. Zwracanie uwagi nieswoim dzieciom jest niegrzeczne i podważa kompetencje wychowawcze jego rodziców. Co więcej, jeśli dziecko zachowuje się źle – mam na myśli małe dzieci, to prawdopodobnie dlatego, że rodzice go czegoś nie nauczyli albo dziecko rodziców nie posłuchało. Co nie zmienia faktu, że uwagę powinniśmy zwrócić rodzicom dziecka, a nie samemu dziecku. Przy czym – nie róbmy tego w pretensjonalny sposób, bo chyba nie ma nic gorszego niż zwracanie uwagi w sposób, który wręcz ocieka pogardą.

Co do starszych, więcej rozumiejących dzieci, to zwrócenie mu uwagi ma już szansę odnieść oczekiwany skutek.

Siadanie na innym miejscu niż to, które oznaczone jest na bilecie

Co jakiś czas, kiedy idę do kina, teatru albo na mecz, mam okazję uczestniczyć w gorących krzesłach. Przychodzę z biletami, moje miejsca okazują się być zajęte, uprzejmie proszę o ich zwolnienie i wtedy się zaczyna. Pan z 4a powinien siedzieć na 4f, gdzie siedzi już siedmioosobowa rodzina, która miała być w innym sektorze, ale tu lepiej widać, na miejscach 5-15 panuje rozgardiasz, bo każdy siadał, gdzie mu wygodnie, a do tego wszystkiego przychodzą 3 nowe osoby z biletami o numerach 6, 10 i 12. To zdarzenie ma miejsce najczęściej na imprezach sportowych. I zwykle chodzi o lepszy/gorszy widok. Nie zawsze wiemy przy kupowaniu biletów, gdzie dokładnie znajduje się nasz sektor. Jednak podsiadanie kogoś innego, kto miał więcej szczęścia/zapłacił więcej za bilet jest nie tylko niegrzeczne, ale i irytujące.

Jakie jeszcze zachowania dorzucilibyście do listy często nieprzestrzeganych manier? :)

 

 

20 uwag do wpisu “5 dobrych manier, o których nie pamiętamy

  1. Co do wychowywania obcych dzieci nie do końca się zgadzam. Byłam ostatnio świadkiem sytuacji kiedy koleżanka w ciąży odwiedziła koleżankę, która już ma 5 letnia mała (za przeproszeniem) zołzę – kocham dzieci, tego jednego nie znoszę. Ciężarna koleżanka chciała wejść do mieszkania, bo umówiły się jako przyjaciółki na herbatę. Jednak córce właścicielki mieszkania „odbilo” i powiedziała ze nie wejdziemy do jej mieszkania, bo ona tak chce. W ramach dobrego zachowania czekałyśmy aż jej mama zareaguje. Tak się stało, po czym matka wpuściła nas do mieszkania. W tym momencie dziecko wpadło w taki szał, że zaczęło bić pięściami moja ciężarna koleżankę po brzuchu. Reakcja mamy była następującą „uspokoj się, włączę Ci bajki”. Ta jednak znów uderzyła moja ciężarna koleżankę…i ona w koncu zareagowała. Uważam, że było to jak najbardziej na miejscu. Skoro matka nie potrafi to ktoś inny musi. Czasami.

    Co do rozmów w tramwaju tez bym tak nie generalizowała.
    Reszta punktów jak najbardziej trafna :)

    Polubienie

  2. W przypadku ruchomych schodów, to zdarzyło mi się ostatnio próbować wyminąć kilka mniejszych grupek (czyt. gość z ogromną walizką i tryliard innych ludzi), kiedy strasznie się spieszyłam i szczerze mówiąc, chociaż nie zawsze zwracałam, na to uwagę (mam nadzieję, że się tak nie zachowywałam), to obiecuję od teraz poprawę z mojej strony! ^^

    Polubienie

  3. A ja czuję się czasem zagubiona, bo nie wiem już czy powiedzieć ,,na zdrowie”, gdy ktoś kichnie i czy w końcu mówić ,,smacznego” czy nie, gdy ktoś je. Kiedyś tak się mówiło, a dzisiaj uznaje się to wręcz za niegrzeczne. Tak słyszałam. Co Wy na to?

    Polubienie

    1. No właśnie ja mam też z tym lekki problem ;) W gronie bliskich mówię – jeśli jestem w miejscu bardzo publicznym albo w gronie dość oficjalnym, odpuszczam

      Polubienie

    2. co do dzieci to jest troche nietrafione ;) kiedyś całe społeczeństwo brało udział w wychowywaniu młodzieży – i nie było sytuacji, żeby małoletni pali otwarcie tytoń, pluli na chodnik lub używali wulgarnego słownictwa. teraz mamuśki nie potrafią ujarzmić swoich pociech i rośnie nam pokolenie potworków. oczywiście *wasze* dziecko jest super wychowane i sobie *nie życzycie* ingerencji kogokolwiek ;) a później pociechy w internecie wyśmiewają zmarłych, dokuczają kolegom i koleżankom tak, że zdarzają się samobójstwa. no, ale *mój* jasio to perełka ;) tak sobie wmawiajcie.

      Polubienie

      1. No ten argument jest z gruntu nietrafiony, bo skoro w Twoim mniemaniu „mamuśki” nie potrafią okiełznać własnych dzieci, to tym bardziej nie będą potrafiły tego zrobić, z cudzymi.

        Polubienie

  4. Ciekawe rozwiązanie miałem okazję obserwować w ateńskim metrze. Część stacji jest dwustronna: na jedną się wysiada, a dopiero po chwili otwierają się drzwi od strony wsiadających. Zero zamieszania.

    Polubione przez 1 osoba

  5. Ostatnio – czyt. wczoraj – gdy próbowałam wyminąć panią na ruchomych schodach, bo śpieszyłam się na pociąg, zostałam pouczona, że przecież po to są, by nimi jeździć, a nie chodzić ;) Ale nawet to rozumiem – nasze miasta to żadne tam Hongkongi i Londyny, więc…

    Polubienie

  6. mam ciarki na plecach gdy widzę ludzi kupujących pieczywo na stoiskach samoobsługowych nabierających gołą ręką bez rękawiczki chleb czy bułki, sprawdzając czy wszystkie inne dookoła są tak samo miękkie , po prostu feeee !

    Polubione przez 1 osoba

  7. Nic bardziej nie irytuje mnie niż nieumiejętność korzystania ze szwedzkiego stołu na przyjęciu. Po to wszystko jest podane w taki, a nie inny sposób, żeby gość w każdej chwili mógł podejść i nałożyć sobie więcej potrawy, która mu zasmakowała. Pomimo to, nagminne jest nakładanie sobie na talerz całej fury jedzenia, jakby w obawie, że zaraz sprzątną, po czym wyrzucanie 3/4 zawartości talerza i sięgnięcie po kolejny, również wypełniony jedzeniem po brzegi, aż spada. Nie znoszę marnotrwastwa i uważam, że takie zachowanie to zdecydowany brak dobrych manier. Choć Twoje spostrzeżenia trafne w 100%, ale przyznam się, że czasem z tymi schodami ruchomymi także zdarzy mi się zapomnieć i ocknąć dopiero w momencie gdy ktoś mnie wymija.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Uwielbiam ludzi, którzy nakładają całą zawartość stołu na talerz, a potem wykonują akrobacje, żeby nic im nie spadło w drodze do stolika :D Zamiast po prostu podejsć 2., 3., czy któryś kolejny raz, jeśli mają taką ochotę (i apetyt)

      Polubienie

Skomentuj!