Znikająca tarta

tarta8W poniedziałek o 20 postanowiłam się położyć i poczytać. O 20.30 już mi się nudziło a o 20.45 wyszłam do sklepu, bo pomysł zrobienia tarty wiercił mi nieznośną i coraz większą dziurę w głowie. Wróciłam ze składnikami na tartę słoną i słodką. Dziś o tej pierwszej, chociaż ta druga też doczeka się swojego miejsca. Jednak pierwszeństwo ma tarta o zadziwiających umiejętnościach – w nocy była cała blacha, a rano po połowie zostały już tylko okruszki.

Spód tarty

120 g krakersów, drobno pokruszonych

75 g roztopionego masła

Sos

200 ml passaty pomidorowej

ząbek czosnku

kromka białego pieczywa

przyprawa włoska

sól

pieprz

Pozostałe składniki

6 dużych pieczarek

120 g liści szpinaku

żółty ser

oregano

Rozgrzewamy patelnię i smażymy pieczarki pokrojone w dużą kostkę na jednej łyżce oleju. Kiedy pieczarki zaczną się rumienić, dorzucamy szpinak i smażymy do momentu, aż wszystkie liście zmiękną. Nastąpi to bardzo szybko, bo szpinak w kilkanaście sekund zmienia objętość. Zostawiamy do ostygnięcia.

Bardzo drobno kruszymy krakersy, łączymy je z roztopionymi masłem i mieszamy, żeby wszystkie krakersy wchłonęły masło. Blachę do tarty wykładamy tak przygotowanym spodem.

Na suchej patelni przyrumieniamy pokrojony w kostkę chleb. Wrzucamy go do blendera, razem z pomidorami, posiekanym czosnkiem i resztą przypraw. Miksujemy na gładką masę.

Na spód tarty wykładamy sos, następnie posypujemy go szpinakiem z pieczarkami.

tarta2 tarta3Na wierzch wysypujemy starty ser, pomieszany z oregano. Wstawiamy do piekarnika, nagrzanego do 220 stopni, na 12-14 minut.

tarta5tarta9

Muffiny gruszkowe z imbirem

Z rozpędu popełniłam drugi rodzaj muffinów, dzień po poprzednich. A raczej nie z rozpędu, a z obowiązku. Należę na facebooku do grupy, w której ogłasza się zbędne rzeczy i się nimi wymienia. Nie za gotówkę, a za inne, nam nieprzydatne, a innym niezbędne, rzeczy. Zamarzyły mi się 33 numery gazety Kuchnia od pewnej wrocławskiej Kasi, za które owa Kasia zażyczyła sobie muffinów, bo wiedziała, że lubię i często przebywam w kuchni. Upiekłam. Na styk, jak to zwykle ze mną bywa, poparzyłam palce wyciągając je z piekarnika i pobiegłam w stronę samochodu, żeby powieźć je na wymianę. Sam już zapach wystarczająco umilał drogę, dlatego nie jest mi aż tak bardzo przykro, że tym razem żaden nie trafił w moje ręce, a następnie do żołądka. Niejedna okazja ku temu jeszcze będzie, bo muffiny są aromatyczne i znikają równie szybko, co ich jabłkowi poprzednicy!

Przepis z mojewypieki.blox.pl – chyba jedyny w życiu, którego ani o ziarnko cukru czy łyżeczkę śmietany nie zmodyfikowałam. Nie umiem trzymać się przepisów. Choćbym stanęła w kuchni i doglądała receptury co 20 sekund, w końcu w moje ręce dostanie się nie wiedzieć skąd jakiś dodatkowy składnik albo bezwiednie zmienię proporcje na te bardziej ‚moje’. Joanna Chmielewska w „Wyścigach”, gdzie fabułę oparła o swoją pasję, czyli konne wyścigi, opisała swój irytujący nawyk. Kiedy tylko szła do kasy, żeby zagrać jakąkolwiek kombinację, nie mogło być mowy, żeby ją zagrała, jeśli po drodze ktoś jej polecił konia, który w tej kombinacji występował. Nie daj Boże, chciała grać 3,4,7 powiedzmy – schodziła po schodach, już prawie przy kasie, a tu ktoś podpowiadał, że 7 to pewnik. Ręką go wtedy nie tknęła, nie było takiej możliwości. Musiała zmienić, bo to było silniejsze od niej.

Ode mnie też jest silniejsze. Więc zmieniam. I przez dygresję z Chmielewską przypomniało mi się, że nie ma tak dobrze – ten przepis też zmieniłam, nie pozostał wyjątkiem.

A przepis znowu jest prosty

250g mąki pszennej

150g drobnego cukru (daję zwykły, bo nie całkiem się rozpuszcza i te malutkie kawałeczki zgrzytają pod zębami, kotrastując z miękką gruszką)

75g brązowego cukru (jak mam, wsypuję brązowy, ale można doliczyć do zwykłego powyżej) + cukier do posypania (omijam, bo byłyby za słodkie)

2 łyżeczki proszku do pieczenia

1 łyżeczka imbiru

2 jajka

140ml kwaśnej śmietany (18% jest ok, może być 12)

125 ml oleju

łyżka miodu

300g gruszek (nie wiem, ile to będzie 300g, zwykle 2 średnie gruszki sprawiają, że nadzienia jest bardzo dużo)

Żadnych filozofii. Piekarnik na 200 stopni – góra/dół. A my w tym czasie – w jednej misce mieszamy suche składniki, w drugiej mokre (razem z gruszkami pokrojonymi w kostkę) i na koniec mieszamy razem. Przekładamy do foremek i mamy 20-25 minut spokoju. Na przykład na czytanie „Wyścigów” Chmielewskiej, bo to naprawdę świetny kryminał – czytałam jakieś 14 razy. Ostatnie 5 minut można piec przy użyciu termoobiegu, muffiny ładnie zbrązowieją.

Wyciągamy z piekarnika i studzimy do momentu aż przestaną parzyć. Potem należy jeść, bo najlepsze są na ciepło!