Jak smakuje hamburger we Wrocławiu – Friends Bistro & Coffee Bar

Przyznaję, że nie chodzimy zbyt często do restauracji – najczęściej to ja gotuję, a poza tym – zamawiamy coś przez Internet. Kolejne punkty na kulinarnej mapie Wrocławia nie zachęcają mnie albo ofertą albo cenami. Jednak z okazji odwiedzin znajomych w czasie ostatniego weekendu i braku sił na gotowanie po szaleństwach piątkowe nocy – wybraliśmy się na coś do jedzenia. Szukaliśmy miejsca i podczas rozmowy padło pytanie o burgery. Szał na burgery trwa, Wrocław na razie „dorobił się” jednego miejsca, które serwuje wyłącznie burgery – Sztrass Burger. Jednak opinie o tym miejscu pojawiły się bardzo skrajne. Od tych, którzy piszą poematy i ronią łzę wzruszenia nad najlepszym burgerem w mieście po tych, którzy twierdzą, że mięso jest zbyt wysmażone, frytki przypalone, czas oczekiwania zbyt długi, a wystrój pozostawia wiele do życzenia. Tłumy oblegające ten lokal nie zachęcały nas do odwiedzin, bo zdecydowanie szukaliśmy bardziej kameralnego miejsca. Dlatego pomyślałam o Friends Bistro & Coffee Bar. Widziałam wcześniej zdjęcia ich burgerów i wszystkie opinie, które czytałam o tym miejscu, był pozytywne.

Okazało się jednak, że same pozytywne opinie nie zagwarantują niestety smacznego jedzenia. Ale zacznę od plusów. Po pierwsze, Friends mają bardzo fajną lokalizację, na Rynku, w środku Sukiennic, co powoduje, że jest to absolutne centrum, ale wokół panuje cisza i spokój (bo mało który turysta wie o tym przejściu). W środku kilka stolików, na zewnątrz też – wybraliśmy miejsce w ogródku, bo pogoda nie była najgorsza, a poza tym na każdym krzesełku leży koc, którym można się owinąć. Uwielbiam zwyczaj z zostawianiem koca dla każdego klienta i zawsze żałuję, że tak mało miejsc w Polsce wpada na takie rozwiązanie. Tak jak napisałam, miejsce wygląda sympatycznie, jest dość kameralne i przytulne.

Następny punkt to obsługa Friends. Pierwsze wrażenie to – bardzo miła. Kelner podszedł bardzo szybko, był sympatyczny, cierpliwy i kontaktowy. Pomógł nam w wyborze przystawek i dość szybko uwijał się ze swoimi obowiązkami. Jednak – koniec końców pomylił nasze zamówienie. Pomyłka była niewielka, ale przewidzieliśmy ją już na etapie zamawiania. Nie mogliśmy zdecydować się na przystawki, więc nic dziwnego, że i kelner w końcu je pomylił, co nie zmienia faktu, że gdyby pisał, a nie zapamiętywał (nadal nie rozumiem tej praktyki – nie imponuje mi dobra pamięć kelnerów, wolałabym dostać dokładnie to, co zamówiłam). to prawdopodobnie do pomyłki by nie doszło.

Ceny we Friends są bardzo przyjemne dla kieszeni. Ceny przystawek (małych, ale dzięki temu jesteśmy w stanie dokończyć danie główne) wahają się pomiędzy 5 a 8,5zł. Zupa dnia (akurat tym razem pomidorowa) kosztuje 7,5zł, a zupa gulaszowa 9,5. Karta jest krótka – kilka ciepłych kanapek, zimne kanapki (na wynos), 5 przystawek, 2-3 zupy i bodajże 5 burgerów. Oprócz tego pojawiło się menu z 2 daniami z makaronu – kosztują 14,9, a w zestawie z kieliszkiem wina 19,9zł – co jest bardzo przyjemną ceną, jeśli np. wybierzemy się na lunch. Burgery kosztują ok. 20 zł – najdroższy burger, czyli tytułowy Friends to koszt 23zł.

Zdecydowaliśmy się na zupę pomidorową, marynowane oliwki z serami i pieczywem, marynowane warzywa (zamiast których dostaliśmy tapenadę z nachosami) i burgery Friends i Diabolo (nie jestem do końca pewna nazwy). Zupa pomidorowa jest bardzo dobra, chociaż w środku pływa żółty ser, który moim zdaniem jest mało ciekawym pomysłem. Gorący ser parzy język i ciągnie się niemiłosiernie, a kiedy lekko wystygnie, przylepia się grubą warstwą do łyżki. Usunęłabym ser – może dodając 2 tosty z serem obok? Przystawki smaczne – dobra tapenada, do oliwek podano dwa rodzaje serów – kozią roladę i ser z niebieską pleśnią – całość zamarynowana w oliwie i rozmarynie. Koniec końców rozmaryn zabił trochę smak oliwek, ale przystawka była smaczna.

Nadszedł czas na bohaterów wizyty – burgery. Jeśli pojawię się znowu w Friends – NIE zamówię burgera. Niestety, ale krowa do naszego burgera zginęła dwa razy – drugi raz nastąpił przy smażeniu. Mięso było szaro-brązowe, nie miało przez to żadnego smaku, no może poza smakiem tektury. Każdy z zamówionych przez nas burgerów miał identycznie wysmażone mięso (brawo za konsekwencję, jednak wolelibyśmy lekko krwawe mięso). Nikt nie zapytał o stopień wysmażenia. Gdyby burgera zobaczył Amerykanin, to uciekłby z krzykiem na widok mięsa. Niestety, w Polsce ciągle jeszcze tradycją narodową jest przydeptanie z mięsem i smażenie go tak długo aż zacznie przypominać wióry. W przypadku Friend Bistro & Coffee Bar jest to o tyle przykre, że burgery mają świetne dodatki. Świeże warzywa – sałata, czerwona cebula, pikle – ogórki, papryczki jalapeno, chrupiący boczek, roztopiony żółty ser i dobre sosy. Dlatego dodatek odpowiednio wysmażonego mięsa spowodowałby, że Friends byłby przeze mnie wychwalany i polecany znajomym. Obecnie mogę im tylko odradzać zamówienie burgera.

friends bistro coffee bar

Jest jednak we Friends coś urzekającego i bezpretensjonalnego, co powoduje, że zdecydowanie ich nie skreślam. Krótka karta, dobre przystawki, zupa i przyjemne ceny powodują, że na pewno tam wrócę, ale burgera będę omijać szerokim łukiem.

Friends Bistro & Coffee Bar

Sukiennice 3/4, Wrocław

9:00-23:00

Ceny – 5-25zł